Wszystko stanęło na głowie. Lisa jak jej opowiedziałam co się stało spadła z krzesła i uderzyła głową o kaloryfer. Na całe szczęście nic się nie stało ale przeżyła szok. Jeśli chodzi o mnie i Mika to to jest istny cyrk. On udaje, że nie ma czasu ze mną rozmawiać i wiecznie się gdzieś śpieszy, ja udaję, że nic się nie wydarzyło. No ale się wydarzyło. O mały włos i bym go pocałowała, nie zaprzeczę, że tego nie chciałam ale tak nie można.
Tamtego dnia postradałam wszystkie rozumy, choć zrozumiałam bardzo istotną rzecz. Podoba mi się Mike, bardzo mi się podoba, pociąga mnie, podnieca. Ale to za mało żebym mogła się tak zachowywać.
- Czy możemy... - złapałam go idącego po schodach w piątek.
- Właśnie idę na trening z chłopakami - zaczął kolejną wymówkę.
- Mike, za tydzień mamy bal i chciałam cię tylko prosić o pomoc w wyborze sukienki! - krzyknęłam za nim i o dziwo uśmiechnął się do mnie i nie szedł dalej.
- Tak, jasne, sukienka - przeczesał dłonią włosy. - Wpadnę po ciebie o 17 pasuje?
- Pewnie, do zobaczenia.
Kolejna dziwna rozmowa, przynajmniej zakończyła się sukcesem. Miałam jeszcze dwie godziny do wyjścia na zakupy więc będąc już w domu wykąpałam się i przebrałam w normalne ciuchy.
Zegar co do sekundy wybił wyznaczoną godzinę a rozległo się pukanie do drzwi.
- Idziemy? - spytał Mike stojący na chodniku. Wyglądał na bardzo zmarnowanego człowieka, to pewnie przez tą piłkę nożną.
- Wejdziesz?
Przełknął głośno ślinę jakbym w domu trzymała seryjnego zabójcę.
Ostrożnie wykonał moje polecenie i usiadł na skórzanej kanapie w samym rogu. Teraz to można by go malować, idealne arcydzieło. Przepiękny chłopak którego oczy są zwrócone w stronę okna i błyszczą niczym miliony monet.
- Nie chcesz kupować sukienki, chcesz pogadać o ostatniej sytuacji... - zamknął oczy a jak wykorzystałam ten moment siadając na fotelu na przeciwko. - Nie uciekam od ciebie tylko się boję. Prawda jest taka, że kiedy zaczęliśmy się sobie zwierzać napadła mnie chęć pocałowania cię. Bycia bliżej. Nie wiem dlaczego, przepraszam nie chcę żebyś czuła się niezręcznie przy mnie.
Uśmiechnęłam się bezwstydnie.
- Naprawdę chcę kupić sukienkę - chyba zaczęłam robić się czerwona - doceniam twoją szczerość i proszę więcej mnie nie zlewaj.
Nagle zaczęliśmy się śmiać, śmiać i to tak jak nigdy. Nie było logicznego wyjaśnienia tego co do siebie czuliśmy w tym momencie, ja wiedziałam, że właśnie trzymam w ramionach najwspanialszego człowieka na świecie.
Kupiłam sukienkę i trzeba było przyznać, że była bardzo piękna. Była czarna, do kolana z tiulowym dołem i różowym wykończeniem i kokardą z tyłu. Delikatne ramiączka odsłaniały moje ramiona i obojczyki. Razem z Mikiem zadecydowaliśmy, że najlepiej będzie mi z upiętymi włosami.
Wracaliśmy już z galerii do domu i towarzyszył nam wspaniały humor. W końcu zakupy nam się udały!
Nadrobiliśmy też dni rozłąki i opowiedzieliśmy sobie wszystko co było tylko możliwe. Popatrzyłam na niego pod moim domem, jego włosy swobodnie spadały na czoło.
Kopał kamyk niszcząc swój niebieski trampek.
- Hej Mike! - zawołałam i szybko do niego podbiegłam. Uśmiechnął się szeroko i do mnie mrugnął gdy potknęłam się o wystający krawężnik.
Byłam już przy nim i chwyciłam pewnie za jego szyję i przyciągnęłam jego twarz bliżej. Przytknęłam usta do jego ust. Były miękkie i chłodne. Chyba wstrzymałam oddech kiedy do tego doszło bo odsunęłam się zaraz od niego. To nie był pocałunek, nawet tego nie przypominał. Bardziej wyglądał jak cmoknięcie dzieci w podstawówce.
Mike zamrugał szybko kilka razy ale kiedy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, mnie już nie było.
piątek, 27 marca 2015
piątek, 20 marca 2015
XXVI
Nie mogłam spać ani jeść. Po prostu siedziałam na łóżku, wszystko wydawało się takie szare, takie nijakie. Zasłoniłam mój odkryty sufit, zgasiłam wszystkie światła i jeszcze bardziej przykryłam się kołdrą. Dlaczego wszystko musi być takie trudne?
Uderzyłam kilka razy delikatnie głową o zagłówek. Dlaczego?
Zjadłam opakowanie mlecznej czekolady, włączyłam playlistę smutnych piosenek, które tak kochałam.
Nic z tego. Nie było mi ani o jotę lepiej. Chciałam płakać ale coś mnie blokowało. Czułam się taka sucha. Jakbym nie żyła. Podniosłam się leniwie i wyciągnęłam moją starą, dobrą koleżankę. Cudownie, znowu żyletka.
Tak dawno się nie widziałyśmy, tęskniłaś?
Wyszeptałam odwijając ją z białej tasiemki. Położyłam ja na pościeli i tylko tak na nią patrzyłam. Ja na pewno za nią nie tęskniłam. Nie używałam jej odkąd zobaczyłam poharatane plecy Mika. Kim ja jestem? Kim się stałam? Zdecydowanie za dużo myśli krążyło mi o głowie, niemalże czułam jak wylewają się one przez moje ucho i z hukiem spadają na podłogę.
Przeciągnęłam ostrzem po skórze na lewym nadgarstku. Nie było jak kiedyś, to były zdecydowane ruchy. Krew wypływała spokojnie, kreska za kreską zalałam białe prześcieradło. I nic. Bez żadnych uczuć przetarłam papierem rękę i wszystko posprzątałam.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, podeszłam do biurka i spojrzałam na ekran. Mike. Odrzuciłam połączenie, przecież nie mogłam po czymś takim z nim rozmawiać, tak normalnie poszłam spać.
Budzik zadzwonił jak zawsze o taj samej godzinie. Wyszykowałam się do szkoły i zjadłam śniadanie. Ręka mnie bolała bardziej niż poprzedniego dnia, mogłam to przewidzieć. Wyszłam wcześniej, jeszcze zanim Stefan się obudził.
Na dworze było pięknie. Nie mogłabym opisać co najbardziej mi się podobało. Mroźne powietrze otarło się o moje policzki ale patrząc w górę zauważyłam przebijające się przez chmury słońce. Drzewa kołysały się na boki. Było bardzo cicho, w uśpieniu trwało całe miasto, tylko co jakiś czas w oddali słyszałam szczekanie psów. Trawa była okryta szronem i skrzypiała jak stawiałam kroki.
Warto było wyjść o tej porze z domu żeby poczuć coś takiego niesamowitego, żeby zobaczyć jak budzi się całkiem nowy, niezapomniany dzień.
Teraz pomyślałam o jedynym w moim życiu prawdziwym chłopaku, zapragnęłam go zobaczyć, usłyszeć jego słodki głos. Ale nie usłyszałam jeszcze przez najbliższe półtorej godziny.
Włożyłam czarny, bawełniany sweter na mundurek. To była moja ostatnia deska ratunku w obecnej sytuacji. Los mi sprzyjał bo żaden nauczyciel w żaden sposób nie zareagował, dobrze.
- Czemu jesteś taka zgaszona? - spytał Mike stojący za mną.
- Mogę się do ciebie przytulić? - tak bardzo się ucieszyłam, że nareszcie to zauważył. Nie wydawał się zbyt przepełniony emocjami i skinął potakująco głową.
Objęłam go w pasie i przycisnęłam policzek do jego torsu. Był taki ciepły, marzyłam o tym momencie cały dzień, wreszcie odnalazłam spokój.
Nie mam pojęcia dlaczego i kiedy zaczęłam płakać. Tak wtulona w niego zaczęłam ryczeć.
- Hej! Co jest? - odsunął mnie od siebie delikatnie nadal trzymając mnie za ramiona. - Co się stało?
Zadrżała mi dolna warga i powiedziałam wszystko z wczorajszego dnia, o tacie, o pani dyrektor, o moim nadgarstku.
Patrzył na mnie tak jakby zaraz miał rozpaść się na kawałki. Jego oczy się zeszkliły, błyszczały jak diamenty.
Zapadła niezręczna cisza, modliłam się żeby w końcu coś powiedział, cisza bolała bardziej a niżeli dostałabym w twarz.
- Wiesz, chciałbym bronić cię przed duchami. - odezwał się po chwili. Zwróciłam wzrok w jego stronę. - To z " Oskara i pani Róży. "
- Wiem. - powiedziałam cicho.
- Chciałbym żebyś mi zaufała... - sięgnął po moją dłoń i odwrócił ja do wewnętrznej strony. - chciałbym żeby to przytrafiło się mi nie tobie... - pocałował miejsce rany.
- Nie mów tak.
- Muszę. Obiecaj, że nigdy więcej się nie skrzywdzisz.
- Dlaczego?
- Nie mogę stracić jedynej osoby przez którą jeszcze widzę ten świat dobrym. Rozumiesz? Nie mogę patrzeć jak cierpisz, nie ty.
- Obiecuję.
Odwrócił się jakby miał ukryć łzy.
- Mike... - pociągnęłam go za róg koszulki.
Ponownie stał przodem do mnie, tak blisko jak jeszcze nigdy. I wydarzyło się coś co nie powinno mieć miejsca. Każda komórka mojego ciała zadrgała, paliły mnie palce i dziwne uczucie rozrywało mnie od środka. Zbliżyłam się o jeszcze jeden centymetr, dotykał moich pleców a nasze twarze się o siebie otarły. Iskierki skakały po moich ustach, mój nos dotknął jego nos, czoła się złączyły. I tak trwaliśmy wklejeni w siebie i wpatrzeni jakby nic nigdy nie mogło nas rozdzielić.
To było pragnienie. Pragnęłam go. Pragnęłam go pocałować.
Odskoczyłam jak poparzona z dala od jego ciała i odwróciłam się tłumiąc wszystkie uczucia.
Uderzyłam kilka razy delikatnie głową o zagłówek. Dlaczego?
Zjadłam opakowanie mlecznej czekolady, włączyłam playlistę smutnych piosenek, które tak kochałam.
Nic z tego. Nie było mi ani o jotę lepiej. Chciałam płakać ale coś mnie blokowało. Czułam się taka sucha. Jakbym nie żyła. Podniosłam się leniwie i wyciągnęłam moją starą, dobrą koleżankę. Cudownie, znowu żyletka.
Tak dawno się nie widziałyśmy, tęskniłaś?
Wyszeptałam odwijając ją z białej tasiemki. Położyłam ja na pościeli i tylko tak na nią patrzyłam. Ja na pewno za nią nie tęskniłam. Nie używałam jej odkąd zobaczyłam poharatane plecy Mika. Kim ja jestem? Kim się stałam? Zdecydowanie za dużo myśli krążyło mi o głowie, niemalże czułam jak wylewają się one przez moje ucho i z hukiem spadają na podłogę.
Przeciągnęłam ostrzem po skórze na lewym nadgarstku. Nie było jak kiedyś, to były zdecydowane ruchy. Krew wypływała spokojnie, kreska za kreską zalałam białe prześcieradło. I nic. Bez żadnych uczuć przetarłam papierem rękę i wszystko posprzątałam.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, podeszłam do biurka i spojrzałam na ekran. Mike. Odrzuciłam połączenie, przecież nie mogłam po czymś takim z nim rozmawiać, tak normalnie poszłam spać.
Budzik zadzwonił jak zawsze o taj samej godzinie. Wyszykowałam się do szkoły i zjadłam śniadanie. Ręka mnie bolała bardziej niż poprzedniego dnia, mogłam to przewidzieć. Wyszłam wcześniej, jeszcze zanim Stefan się obudził.
Na dworze było pięknie. Nie mogłabym opisać co najbardziej mi się podobało. Mroźne powietrze otarło się o moje policzki ale patrząc w górę zauważyłam przebijające się przez chmury słońce. Drzewa kołysały się na boki. Było bardzo cicho, w uśpieniu trwało całe miasto, tylko co jakiś czas w oddali słyszałam szczekanie psów. Trawa była okryta szronem i skrzypiała jak stawiałam kroki.
Warto było wyjść o tej porze z domu żeby poczuć coś takiego niesamowitego, żeby zobaczyć jak budzi się całkiem nowy, niezapomniany dzień.
Teraz pomyślałam o jedynym w moim życiu prawdziwym chłopaku, zapragnęłam go zobaczyć, usłyszeć jego słodki głos. Ale nie usłyszałam jeszcze przez najbliższe półtorej godziny.
Włożyłam czarny, bawełniany sweter na mundurek. To była moja ostatnia deska ratunku w obecnej sytuacji. Los mi sprzyjał bo żaden nauczyciel w żaden sposób nie zareagował, dobrze.
- Czemu jesteś taka zgaszona? - spytał Mike stojący za mną.
- Mogę się do ciebie przytulić? - tak bardzo się ucieszyłam, że nareszcie to zauważył. Nie wydawał się zbyt przepełniony emocjami i skinął potakująco głową.
Objęłam go w pasie i przycisnęłam policzek do jego torsu. Był taki ciepły, marzyłam o tym momencie cały dzień, wreszcie odnalazłam spokój.
Nie mam pojęcia dlaczego i kiedy zaczęłam płakać. Tak wtulona w niego zaczęłam ryczeć.
- Hej! Co jest? - odsunął mnie od siebie delikatnie nadal trzymając mnie za ramiona. - Co się stało?
Zadrżała mi dolna warga i powiedziałam wszystko z wczorajszego dnia, o tacie, o pani dyrektor, o moim nadgarstku.
Patrzył na mnie tak jakby zaraz miał rozpaść się na kawałki. Jego oczy się zeszkliły, błyszczały jak diamenty.
Zapadła niezręczna cisza, modliłam się żeby w końcu coś powiedział, cisza bolała bardziej a niżeli dostałabym w twarz.
- Wiesz, chciałbym bronić cię przed duchami. - odezwał się po chwili. Zwróciłam wzrok w jego stronę. - To z " Oskara i pani Róży. "
- Wiem. - powiedziałam cicho.
- Chciałbym żebyś mi zaufała... - sięgnął po moją dłoń i odwrócił ja do wewnętrznej strony. - chciałbym żeby to przytrafiło się mi nie tobie... - pocałował miejsce rany.
- Nie mów tak.
- Muszę. Obiecaj, że nigdy więcej się nie skrzywdzisz.
- Dlaczego?
- Nie mogę stracić jedynej osoby przez którą jeszcze widzę ten świat dobrym. Rozumiesz? Nie mogę patrzeć jak cierpisz, nie ty.
- Obiecuję.
Odwrócił się jakby miał ukryć łzy.
- Mike... - pociągnęłam go za róg koszulki.
Ponownie stał przodem do mnie, tak blisko jak jeszcze nigdy. I wydarzyło się coś co nie powinno mieć miejsca. Każda komórka mojego ciała zadrgała, paliły mnie palce i dziwne uczucie rozrywało mnie od środka. Zbliżyłam się o jeszcze jeden centymetr, dotykał moich pleców a nasze twarze się o siebie otarły. Iskierki skakały po moich ustach, mój nos dotknął jego nos, czoła się złączyły. I tak trwaliśmy wklejeni w siebie i wpatrzeni jakby nic nigdy nie mogło nas rozdzielić.
To było pragnienie. Pragnęłam go. Pragnęłam go pocałować.
Odskoczyłam jak poparzona z dala od jego ciała i odwróciłam się tłumiąc wszystkie uczucia.
czwartek, 12 marca 2015
XXV
Oficjalnie stwierdzam, że próby przygotowujące do balu mi nie służą. Albo są jakieś krępujące sytuacje związane z Mikiem, albo ( jak ostatnio ) potknęłam się o framugę drzwi. Tak dostałam także nową ksywkę " przypał ". Większość osób w czasach szkolnych dostają miłe przezwiska, ja będę musiała opowiadać dzieciom o moich nieudanych krokach w wysokich bucikach, takie życie.
Kamień spadł mi z serca gdy Lisa domyśliła się co jest między mną a Mikiem. O dziwo nie była zaskoczona ani nic z tych rzeczy. Powiedziała, że to całkiem normalne i że już od dawna uważa, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Bzdura. Zrobię jej na złość i z nim nie będę.
Choć wszyscy żyli już tylko dyskoteką szkoła działała jak zwykle na najszybszych obrotach. W przyszłym tygodniu trzy sprawdziany, to nic, że zgodnie z regulaminem dopuszczalne są tylko dwa, dowalili nam jeszcze kartkóweczkę. Nick jest farciarzem, że teraz zachorował, przynajmniej ominie go to piekło.
- Jeszcze nigdy nie spałam tak mało! - żaliła się moja przyjaciółka. Rzeczywiście wyglądała koszmarnie. Miała podkrążone oczy, nieuczesane włosy i pomalowane paznokcie tylko u jednej ręki.
- Nie marudź, teraz biologia może się trochę zdrzemniemy. - mogłam liczyć na chwilę oddechu na następnej lekcji ze względu na strasznie przymulającą nauczycielkę.
Poszłyśmy szybkim krokiem pod salę i jakimś cudem wytrwałyśmy przez kolejne kilka godzin.
- Przepraszam, Alison czy mogłybyśmy pójść na stronę? - przede mną stanęła w tym momencie szanowna pani dyrektor. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się obok nas.
Skinęłam głową zdziwiona i podążyłam za nią.
- Usiądź proszę - wskazała na krzesło w swoim pokoju. Nigdy wcześniej nie byłam w tej szkole na szkolny dywaniku. Uchodziłam tutaj przecież za praktycznie wzorową uczennicę, godną naśladowania i takie tam.
To był zdecydowanie ładniejszy dyrektorski pokój niż te w których bywałam nie raz. Podłoga była wyłożona kremową wykładziną, na środku stało drewniane biurko z czarnymi wstawkami tak jak i krzesło. W pomieszczeniu znajdowało się też okno zasłonięte żaluzją i kilka kwiatków na parapecie.
Usiadłam tak jak i mnie poproszono i w spokoju czekałam na wyjaśnienie mojego wezwania.
- Kochanie z tego co mi wiadomo przeprowadziłaś się tutaj 4 miesiące temu i teraz mieszkasz u wujka. - zaczęła bardzo przyjemnym głosem. - Chciałam z tobą porozmawiać właśnie w tej sprawie.
- Tak, to wszystko prawda. - wyprostowałam się. - W czym problem?
- Widzisz chciałabym dowiedzieć się kiedy ostatnio widziałaś się ze swoim ojcem?
- Znaczy, ojczyma widziałam ostatni raz kiedy mnie tutaj przywiózł. - powiedziałam nadal nie rozumiejąc o co chodzi.
- Nie Ali. Mowa tutaj o twoim biologicznym ojcu, pomyślałam, że skoro mieszkasz teraz niedaleko od niego mogłaś się z nim spotkać - teraz to wbiło mnie w fotel. Jakby wielka skała uderzyła mnie z wysokości dziesiątego piętra.
- Czy pani właśnie powiedziała mi, że mój tata mieszka tutaj?! - wypiszczałam.
- Tak właśnie, byłam pewna, że wiesz. - stwierdziła siadając na swoim bujanym fotelu. - Pytam o to nie bez powodu. Trzy albo cztery lata temu twój ojciec będący jeszcze w tedy w ochotniczej straży ratunkowej spowodował śmiertelny wypadek. Szuka go całe miasto.
Ponownie mnie zatkało. W ciągu niespełna całej przerwy zdążyłam odzyskać tatę i ponownie go stracić.
- To niemożliwe. I policja nie może go znaleźć? - spytałam coraz bardziej kuląc się w sobie.
- Poszukiwania trwają już naprawdę długo. Dziękuję ci, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać i przepraszam, że musiałam poruszyć ten nieprzyjemny temat.
" Nieprzyjemny temat " powtarzałam to określenie w kółko i w kółko przez cały dzień. Czy moje życie może być jeszcze bardziej popaprane?
Kamień spadł mi z serca gdy Lisa domyśliła się co jest między mną a Mikiem. O dziwo nie była zaskoczona ani nic z tych rzeczy. Powiedziała, że to całkiem normalne i że już od dawna uważa, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Bzdura. Zrobię jej na złość i z nim nie będę.
Choć wszyscy żyli już tylko dyskoteką szkoła działała jak zwykle na najszybszych obrotach. W przyszłym tygodniu trzy sprawdziany, to nic, że zgodnie z regulaminem dopuszczalne są tylko dwa, dowalili nam jeszcze kartkóweczkę. Nick jest farciarzem, że teraz zachorował, przynajmniej ominie go to piekło.
- Jeszcze nigdy nie spałam tak mało! - żaliła się moja przyjaciółka. Rzeczywiście wyglądała koszmarnie. Miała podkrążone oczy, nieuczesane włosy i pomalowane paznokcie tylko u jednej ręki.
- Nie marudź, teraz biologia może się trochę zdrzemniemy. - mogłam liczyć na chwilę oddechu na następnej lekcji ze względu na strasznie przymulającą nauczycielkę.
Poszłyśmy szybkim krokiem pod salę i jakimś cudem wytrwałyśmy przez kolejne kilka godzin.
- Przepraszam, Alison czy mogłybyśmy pójść na stronę? - przede mną stanęła w tym momencie szanowna pani dyrektor. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się obok nas.
Skinęłam głową zdziwiona i podążyłam za nią.
- Usiądź proszę - wskazała na krzesło w swoim pokoju. Nigdy wcześniej nie byłam w tej szkole na szkolny dywaniku. Uchodziłam tutaj przecież za praktycznie wzorową uczennicę, godną naśladowania i takie tam.
To był zdecydowanie ładniejszy dyrektorski pokój niż te w których bywałam nie raz. Podłoga była wyłożona kremową wykładziną, na środku stało drewniane biurko z czarnymi wstawkami tak jak i krzesło. W pomieszczeniu znajdowało się też okno zasłonięte żaluzją i kilka kwiatków na parapecie.
Usiadłam tak jak i mnie poproszono i w spokoju czekałam na wyjaśnienie mojego wezwania.
- Kochanie z tego co mi wiadomo przeprowadziłaś się tutaj 4 miesiące temu i teraz mieszkasz u wujka. - zaczęła bardzo przyjemnym głosem. - Chciałam z tobą porozmawiać właśnie w tej sprawie.
- Tak, to wszystko prawda. - wyprostowałam się. - W czym problem?
- Widzisz chciałabym dowiedzieć się kiedy ostatnio widziałaś się ze swoim ojcem?
- Znaczy, ojczyma widziałam ostatni raz kiedy mnie tutaj przywiózł. - powiedziałam nadal nie rozumiejąc o co chodzi.
- Nie Ali. Mowa tutaj o twoim biologicznym ojcu, pomyślałam, że skoro mieszkasz teraz niedaleko od niego mogłaś się z nim spotkać - teraz to wbiło mnie w fotel. Jakby wielka skała uderzyła mnie z wysokości dziesiątego piętra.
- Czy pani właśnie powiedziała mi, że mój tata mieszka tutaj?! - wypiszczałam.
- Tak właśnie, byłam pewna, że wiesz. - stwierdziła siadając na swoim bujanym fotelu. - Pytam o to nie bez powodu. Trzy albo cztery lata temu twój ojciec będący jeszcze w tedy w ochotniczej straży ratunkowej spowodował śmiertelny wypadek. Szuka go całe miasto.
Ponownie mnie zatkało. W ciągu niespełna całej przerwy zdążyłam odzyskać tatę i ponownie go stracić.
- To niemożliwe. I policja nie może go znaleźć? - spytałam coraz bardziej kuląc się w sobie.
- Poszukiwania trwają już naprawdę długo. Dziękuję ci, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać i przepraszam, że musiałam poruszyć ten nieprzyjemny temat.
" Nieprzyjemny temat " powtarzałam to określenie w kółko i w kółko przez cały dzień. Czy moje życie może być jeszcze bardziej popaprane?
***
Witam serdecznie, ponownie zwracam się do was moi kochani. Pierwsze pytanie to: Jak wam się podoba mój nowy wygląd bloga?!
Znalazłam prawdziwą specjalistkę od robienia takiego ładnego wyglądu wszelakich stron :D Dziewczyna jest niezwykle utalentowana i także prowadzi bloga, na bank się wam spodoba. Dam sobie uciąć za to rękę. Na końcu posta podam link do niej ale mam jeszcze jedną sprawę.
Czy zechcielibyście powiedzieć mi jak mi idzie z tym pisaniem? Bardzo się staram i ucieszyłabym się niezmiernie z jakiegoś komentarza. Naprawdę to wiele dla mnie znaczy, choć i tak już was przybyło co też jest zadawalające. Tak czy siak, powoli dobijamy do końca pierwszej części tego opowiadania. Będzie oczywiście kontynuacja ale do tej sprawy jeszcze dojdziemy. Jak coś to możecie też napisać jakieś sugestie, co do nowych bohaterów, stosunków między obecnymi i ogólnie możecie mi doradzić. Z mojej strony to by było chyba na tyle.
Zapraszam na stronkę do mojej najlepszej, z najlepszych: http://justcallmetess.blogspot.com/
Znalazłam prawdziwą specjalistkę od robienia takiego ładnego wyglądu wszelakich stron :D Dziewczyna jest niezwykle utalentowana i także prowadzi bloga, na bank się wam spodoba. Dam sobie uciąć za to rękę. Na końcu posta podam link do niej ale mam jeszcze jedną sprawę.
Czy zechcielibyście powiedzieć mi jak mi idzie z tym pisaniem? Bardzo się staram i ucieszyłabym się niezmiernie z jakiegoś komentarza. Naprawdę to wiele dla mnie znaczy, choć i tak już was przybyło co też jest zadawalające. Tak czy siak, powoli dobijamy do końca pierwszej części tego opowiadania. Będzie oczywiście kontynuacja ale do tej sprawy jeszcze dojdziemy. Jak coś to możecie też napisać jakieś sugestie, co do nowych bohaterów, stosunków między obecnymi i ogólnie możecie mi doradzić. Z mojej strony to by było chyba na tyle.
Zapraszam na stronkę do mojej najlepszej, z najlepszych: http://justcallmetess.blogspot.com/
sobota, 7 marca 2015
XXIV
Nadeszła sobota, dzień wolny, ale... Nie tym razem. Tego dnia mieliśmy mieć pierwszą w historii próbę tańca na bal. Wielkie podniecenie wśród wszystkich było widoczne przez ostatni tydzień. Ważniejszą kwestią był fakt, że kupiłam sobie moje pierwsze w życiu obcasy. I to nie byle jakie - ośmio-centymetrowe, na bardzo niskiej platformie w kolorze pudrowego różu. Tak naprawdę chciałam jakieś czarne baletki ale pani kazała iść na podwyższeniu więc jak szaleć to szaleć. Ćwiczyłam dwa dni chodzenie w tych butach, przecież nie mogę się ośmieszyć. Lucy zapewne chodzi w takich od kąt skończyła dwa latka.
Rano obudziłam się z wielkim trudem rzucając poduszką w budzik. Otworzyłam oczy i znienawidziłam godzinę 7 rano. Zeszłam do kuchni i wypiłam porządny kubek mocnej kawy. Na całe szczęście wujek był od niej uzależniony i nigdy jej nie brakowało. Od razu poczułam się lepiej i na spokojnie mogłam wrócić do szykowania się.
Przyszłam wcześniej do szkoły żeby mieć pewność, że na pewno się nie spóźnię. To byłoby najgorsze. Wejść na salę pełną ludzi i przemaszerować przez jej środek w tych pantofelkach na których ledwo co da się ustać. O nie! To nie wchodzi w grę.
- Cześć piękna - przywitał mnie mój osobisty partner. Także chciałam mu coś słodkiego powiedzieć ale zdezorientowałam się patrząc na jego lśniące, czarne buty. Prychnęłam śmiechem i tylko go przytuliłam.
Niedługo później pojawili się pozostali. W tym Lucy i Lisa. Lucy jak zawsze w idealnym koku na bok, swoim głupkowatym dziecinnym sweterku ( który niestety na niej wyglądał zniewalająco ) i obcisłych spodniach. Nie myliłam się co do jej mistrzowskiego chodu na szpilkach. Czerwonych szpilkach. Ślicznych, naprawdę. Lis też wyglądała jak zawsze, oryginalnie z czarnymi paznokciami i kreskami. Ona jednak postawiła na ciemne, wysokie koturny.
Pani wyjaśniła nam całe ustawienie, staliśmy z Mikiem w czwartej parze. Mieliśmy trzymać się za ręce i iść równym krokiem. Do tego jeszcze te całe przejścia, figury i tak dalej i tak dalej... Nic nadzwyczajnego.
Było sporo śmiechu bo wszyscy mylili kroki, a dziewczyny co chwilę się potykały.
-Dobrze a teraz przejdziemy do walca. Ustawcie się w parach na całej sali. - powiedziała pani po jakiejś godzinie próby.
Wykonaliśmy jej polecenie i tak jak kazała Mike złapał mnie pod łopatkami a ja położyłam mu rękę na ramieniu, drugą się go trzymając.
Dziwnie bliska styczność z tym chłopakiem w mgnieniu oka sprawiła, że się czerwieniłam jak burak.
Oczywiście był tylko moim przyjacielem ale nie mogłam ukrywać, że jest cholernie przystojny. Gdybym miała większego farta do chłopaków nigdy bym się nie zgodziła na przyjaźń z nim. Marzyła o nim przecież każda laska! I te jego silne ręce i umięśniona klatka piersiowa która pięknie się prezentowała pod granatową bluzką.
Był zniewalający, uroczy i był moim partnerem. W tym momencie spojrzał mi w oczy, przejrzał mnie na wylot, jakby widział wszystkie moje myśli i zadziornie podniósł kącik ust do góry. Speszyłam się. Co ja sobie wyobrażam?
Tańczyliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu pani odesłała nas do szatni.
- Moje biedne nogi - ostrożnie zdjęłam buty i z bólem postawiłam stopę na zimnej posadzce. Mike śmiał się kiwając z niedowierzaniem głową.
Popatrzyłam na niego gromiącym wzrokiem. - To nie jest śmieszne. Myślisz, że tak łatwo jest mi teraz chodzić. - postawiłam kolejny krok w kierunku naszych kurtek. - Kur...Kurde.
Chłopak wziął głęboki wdech i płytko wypuścił powietrze po czym zarzucił swój plecak na plecy, zabrał ode mnie mój i także przerzucił go przez ramie.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwiłam się ale zanim zdążyłam zareagować ten głupek mnie podniósł i szedł do szatni ze mną na rękach. Odruchowo pisnęłam gdy moje nogi przestały czuć grunt.
- Nie piszcz bo każę ci iść - zamilkłam i uśmiechnęłam się do niego w ramach podziękowania.
Na miejscu opuścił mnie i w tym samym czasie do klasy wszedł Nick, a raczej wbiegł, popychając mnie i Mika na ścianę.
Kolejna niezręczna sytuacja. Byłam z jednej strony przyciśnięta plecami do ściany a z drugiej dotykała mnie klatka piersiowa Mika. Przełknęłam ślinę próbując nie myśleć o tej niewielkiej odległości między nami, nie myśleć o nim jak o chłopaku. PRZYJACIEL.
Odsunął się i spuścił nisko głowę jakby był zawstydzony. Ja też byłam, zebrałam szybko swoje rzeczy i wyszłam.
Rano obudziłam się z wielkim trudem rzucając poduszką w budzik. Otworzyłam oczy i znienawidziłam godzinę 7 rano. Zeszłam do kuchni i wypiłam porządny kubek mocnej kawy. Na całe szczęście wujek był od niej uzależniony i nigdy jej nie brakowało. Od razu poczułam się lepiej i na spokojnie mogłam wrócić do szykowania się.
Przyszłam wcześniej do szkoły żeby mieć pewność, że na pewno się nie spóźnię. To byłoby najgorsze. Wejść na salę pełną ludzi i przemaszerować przez jej środek w tych pantofelkach na których ledwo co da się ustać. O nie! To nie wchodzi w grę.
- Cześć piękna - przywitał mnie mój osobisty partner. Także chciałam mu coś słodkiego powiedzieć ale zdezorientowałam się patrząc na jego lśniące, czarne buty. Prychnęłam śmiechem i tylko go przytuliłam.
Niedługo później pojawili się pozostali. W tym Lucy i Lisa. Lucy jak zawsze w idealnym koku na bok, swoim głupkowatym dziecinnym sweterku ( który niestety na niej wyglądał zniewalająco ) i obcisłych spodniach. Nie myliłam się co do jej mistrzowskiego chodu na szpilkach. Czerwonych szpilkach. Ślicznych, naprawdę. Lis też wyglądała jak zawsze, oryginalnie z czarnymi paznokciami i kreskami. Ona jednak postawiła na ciemne, wysokie koturny.
Pani wyjaśniła nam całe ustawienie, staliśmy z Mikiem w czwartej parze. Mieliśmy trzymać się za ręce i iść równym krokiem. Do tego jeszcze te całe przejścia, figury i tak dalej i tak dalej... Nic nadzwyczajnego.
Było sporo śmiechu bo wszyscy mylili kroki, a dziewczyny co chwilę się potykały.
-Dobrze a teraz przejdziemy do walca. Ustawcie się w parach na całej sali. - powiedziała pani po jakiejś godzinie próby.
Wykonaliśmy jej polecenie i tak jak kazała Mike złapał mnie pod łopatkami a ja położyłam mu rękę na ramieniu, drugą się go trzymając.
Dziwnie bliska styczność z tym chłopakiem w mgnieniu oka sprawiła, że się czerwieniłam jak burak.
Oczywiście był tylko moim przyjacielem ale nie mogłam ukrywać, że jest cholernie przystojny. Gdybym miała większego farta do chłopaków nigdy bym się nie zgodziła na przyjaźń z nim. Marzyła o nim przecież każda laska! I te jego silne ręce i umięśniona klatka piersiowa która pięknie się prezentowała pod granatową bluzką.
Był zniewalający, uroczy i był moim partnerem. W tym momencie spojrzał mi w oczy, przejrzał mnie na wylot, jakby widział wszystkie moje myśli i zadziornie podniósł kącik ust do góry. Speszyłam się. Co ja sobie wyobrażam?
Tańczyliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu pani odesłała nas do szatni.
- Moje biedne nogi - ostrożnie zdjęłam buty i z bólem postawiłam stopę na zimnej posadzce. Mike śmiał się kiwając z niedowierzaniem głową.
Popatrzyłam na niego gromiącym wzrokiem. - To nie jest śmieszne. Myślisz, że tak łatwo jest mi teraz chodzić. - postawiłam kolejny krok w kierunku naszych kurtek. - Kur...Kurde.
Chłopak wziął głęboki wdech i płytko wypuścił powietrze po czym zarzucił swój plecak na plecy, zabrał ode mnie mój i także przerzucił go przez ramie.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwiłam się ale zanim zdążyłam zareagować ten głupek mnie podniósł i szedł do szatni ze mną na rękach. Odruchowo pisnęłam gdy moje nogi przestały czuć grunt.
- Nie piszcz bo każę ci iść - zamilkłam i uśmiechnęłam się do niego w ramach podziękowania.
Na miejscu opuścił mnie i w tym samym czasie do klasy wszedł Nick, a raczej wbiegł, popychając mnie i Mika na ścianę.
Kolejna niezręczna sytuacja. Byłam z jednej strony przyciśnięta plecami do ściany a z drugiej dotykała mnie klatka piersiowa Mika. Przełknęłam ślinę próbując nie myśleć o tej niewielkiej odległości między nami, nie myśleć o nim jak o chłopaku. PRZYJACIEL.
Odsunął się i spuścił nisko głowę jakby był zawstydzony. Ja też byłam, zebrałam szybko swoje rzeczy i wyszłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)