niedziela, 22 lutego 2015

XXII

- Że niby to jest obowiązkowe?! - Lucy odwróciła się gwałtownie w moją stronę i uciszyła mnie ostrym syknięciem " ciii "
Otóż informacje z ostatniej chwili wyglądają następująco: w przyszłym miesiącu 18 stycznia odbędzie się bal. Uczestnictwo obowiązkowe.
- Nie irytuj się tak. Włożymy ładne sukienki, buty i będziemy się dobrze bawić - pocieszała mnie Lisa - na dodatek to właśnie chłopaki muszą nas zaprosić. Więc na zaproszenie od kogo czekasz?
Wyglądała na niezwykle podekscytowaną, bardziej niż zwykle.
- Myślałam, że nie lubisz tego typu imprez. I co to za głupi zwyczaj? To oznacza, że ja nie mogę zaprosić chłopaka?
- Dobrze zrozumiałaś świrusko, chyba, że chcesz się ośmieszyć. - odezwała się ponownie Lucy - To nawet by do ciebie pasowało.
Prychnęłam tylko pogardliwie i zwróciłam się do przyjaciółki.
- Serio? - podniosłam z obrzydzenia jedną stronę górnej wargi. - Już nie ma równouprawnienia dla kobiet?
Lecz ona się tylko uśmiechnęła. - Pomyśl o tym w inny sposób. Będzie jak na filmach! Romantyczne zaproszenie, kwiaty i tak dalej.
To mówiła dziewczyna w glanach i koronkową, czarną obrożą na szyi. Na całe szczęście dostałam poprawiającego mi humor sms'a.
Widziałaś info o balu? Ale lipa ;/ BUNTUJEMY SIĘ! IDZIEMY DO MACA! 
Buźka od razu mi się wyszczerzyła i odpisałam pod ławką.
No ba, koniecznie musimy iść!
Wysłałam i odwróciłam się posyłając Mikowi szczery uśmiech który został odwzajemniony. Wszyscy przyzwyczaili się do naszej przyjaźni. Nawet Nick! O dziwo przestał robić mi awantury i jedynie starał się być jak najlepszym chłopakiem. Możliwe, że liczył na powrót naszej dobrej znajomości.

Na przerwie podeszłam do mojego szanownego kolegi.
- To kiedy idziemy do tego maca? - zaczęłam łapiąc go za szyję.
- Hmm... A ty przypadkiem wczoraj mi nie mówiłaś coś o jakiejś diecie? - droczył się ze mną obejmując mnie w tali.
- Ja? - udałam głupka - Musiałeś mnie z kimś pomylić.
Śmialiśmy się dłuższą chwilę omawiając jakie paskudne buty kupiła sobie dziewczyna kumpla Mika, Julia.
- Idziesz do naszej ruiny dzisiaj? - spytał.
- Nie, wracam od razu do domu, muszę się w końcu wyspać. - wyznałam mu ciężko wydychając powietrze.
- To ja cię odprowadzam - kaszlnęła Lis ale okazało się, że chętnych na spacer ze mną jest wielu.
Nick, Louis, Ella i Mike też postanowili robić za moją eskortę.

- Więc z kim się wybieracie na " bal " - zagaiła swoim piskliwym głosikiem Ella, łapiąc pod rękę chłopaków. Przyglądałam się z pewnej odległości z Lisą całemu zajściu i cicho chichotałyśmy sobie do uszu na temat porozumiewawczych spojrzeń kolegów.
- Ja idę z Katriną - zadowolony zabrał głos Louis.
- Z tym kościotrupem w markowych ciuchach? - trochę sarkazmu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Pewnie było to trochę nie miłe ale nie mogłam się powstrzymać. Mike parsknął śmiechem ale krótkim utwierdzającym mnie w przekonaniu, że było to ciut nie na miejscu.
- Co zazdrościsz Mike? Pochwal się swoją partnerką. - wyzłośliwiał się, podłapując moje zachowanie.
- Ja nie idę.
- Zapomniałeś, że to jest obowiązkowe? - rzuciła Lis.
Przygryzł policzki od środka i przeklną pod nosem.
- Więc co z tą wybranką? - nie dawał za wygraną Lu.
- No skoro muszę iść... Jest taka jedyna, złośliwa małpa ale nie wiem czy się zgodzi. - popatrzył na mnie a ja nie mogłam przestać się śmiać.
- Och kochany nikt z tobą nie będzie raczej chciał iść. - zrobiłam smutną minę zbitego psa. - Ale mnie jeszcze nikt nie zaprosił a ze względu, że jak powszechnie wiadomo mam bardzo dobre serce...
Wszyscy już pękali ze śmiechu i ledwo łapali oddechy.
- Pozwolę ci się zaprosić na tą dyskotekę.
- Spadasz mi z nieba królowo - wyszczerzył się do mnie. - Jak mogę ci się odwdzięczyć?
Podbiegłam i uderzyłam go pięścią w tors. Złapał mnie szybko za rękę i to była jedna z tych dziwnych scen w kinie. Ja potykam się o własną nogę, on ratuje mnie przed upadkiem i tak patrzymy sobie w oczy...
Ale zamiast słodkiej sceny filmowej, ja padam na tyłek a Mike podaje mi swoją dłoń.
Śmiejemy się i uzgadniamy kogo jeszcze można wyswatać w pary na szkolną imprezę.

Wtem zauważyliśmy kogoś obserwującego nas za zakrętu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz