sobota, 7 marca 2015

XXIV

Nadeszła sobota, dzień wolny, ale... Nie tym razem. Tego dnia mieliśmy mieć pierwszą w historii próbę tańca na bal. Wielkie podniecenie wśród wszystkich było widoczne przez ostatni tydzień. Ważniejszą kwestią był fakt, że kupiłam sobie moje pierwsze w życiu obcasy. I to nie byle jakie - ośmio-centymetrowe, na bardzo niskiej platformie w kolorze pudrowego różu. Tak naprawdę chciałam jakieś czarne baletki ale pani kazała iść na podwyższeniu więc jak szaleć to szaleć. Ćwiczyłam dwa dni chodzenie w tych butach, przecież nie mogę się ośmieszyć. Lucy zapewne chodzi w takich od kąt skończyła dwa latka.
Rano obudziłam się z wielkim trudem rzucając poduszką w budzik. Otworzyłam oczy i znienawidziłam godzinę 7 rano. Zeszłam do kuchni i wypiłam porządny kubek mocnej kawy. Na całe szczęście wujek był od niej uzależniony i nigdy jej nie brakowało. Od razu poczułam się lepiej i na spokojnie mogłam wrócić do szykowania się.

Przyszłam wcześniej do szkoły żeby mieć pewność, że na pewno się nie spóźnię. To byłoby najgorsze. Wejść na salę pełną ludzi i przemaszerować przez jej środek w tych pantofelkach na których ledwo co da się ustać. O nie! To nie wchodzi w grę.

- Cześć piękna - przywitał mnie mój osobisty partner. Także chciałam mu coś słodkiego powiedzieć ale zdezorientowałam się patrząc na jego lśniące, czarne buty. Prychnęłam śmiechem i tylko go przytuliłam.
Niedługo później pojawili się pozostali. W tym Lucy i Lisa. Lucy jak zawsze w idealnym koku na bok, swoim głupkowatym dziecinnym sweterku ( który niestety na niej wyglądał zniewalająco ) i obcisłych spodniach. Nie myliłam się co do jej mistrzowskiego chodu na szpilkach. Czerwonych szpilkach. Ślicznych, naprawdę. Lis też wyglądała jak zawsze, oryginalnie z czarnymi paznokciami i kreskami. Ona jednak postawiła na ciemne, wysokie koturny.
Pani wyjaśniła nam całe ustawienie, staliśmy z Mikiem w czwartej parze. Mieliśmy trzymać się za ręce i iść równym krokiem. Do tego jeszcze te całe przejścia, figury i tak dalej i tak dalej... Nic nadzwyczajnego.
Było sporo śmiechu bo wszyscy mylili kroki, a dziewczyny co chwilę się potykały.
-Dobrze a teraz przejdziemy do walca. Ustawcie się w parach na całej sali. - powiedziała pani po jakiejś godzinie próby.
Wykonaliśmy jej polecenie i tak jak kazała Mike złapał mnie pod łopatkami a ja położyłam mu rękę na ramieniu, drugą się go trzymając.
Dziwnie bliska styczność z tym chłopakiem w mgnieniu oka sprawiła, że się czerwieniłam jak burak.
Oczywiście był tylko moim przyjacielem ale nie mogłam ukrywać, że jest cholernie przystojny. Gdybym miała większego farta do chłopaków nigdy bym się nie zgodziła na przyjaźń z nim. Marzyła o nim przecież każda laska! I te jego silne ręce i umięśniona klatka piersiowa która pięknie się prezentowała pod granatową bluzką.
Był zniewalający, uroczy i był moim partnerem. W tym momencie spojrzał mi w oczy, przejrzał mnie na wylot, jakby widział wszystkie moje myśli i zadziornie podniósł kącik ust do góry. Speszyłam się. Co ja sobie wyobrażam?

Tańczyliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu pani odesłała nas do szatni.
- Moje biedne nogi - ostrożnie zdjęłam buty i z bólem postawiłam stopę na zimnej posadzce.  Mike śmiał się kiwając z niedowierzaniem głową.
Popatrzyłam na niego gromiącym wzrokiem. - To nie jest śmieszne. Myślisz, że tak łatwo jest mi teraz chodzić. - postawiłam kolejny krok w kierunku naszych kurtek. - Kur...Kurde.
Chłopak wziął głęboki wdech i płytko wypuścił powietrze po czym zarzucił swój plecak na plecy, zabrał ode mnie mój i także przerzucił go przez ramie.
- Co ty wyprawiasz? - zdziwiłam się ale zanim zdążyłam zareagować ten głupek mnie podniósł i szedł do szatni ze mną na rękach. Odruchowo pisnęłam gdy moje nogi przestały czuć grunt.
- Nie piszcz bo każę ci iść - zamilkłam i uśmiechnęłam się do niego w ramach podziękowania.
Na miejscu opuścił mnie i w tym samym czasie do klasy wszedł Nick, a raczej wbiegł, popychając mnie i Mika na ścianę.
Kolejna niezręczna sytuacja. Byłam z jednej strony przyciśnięta plecami do ściany a z drugiej dotykała mnie klatka piersiowa Mika. Przełknęłam ślinę próbując nie myśleć o tej niewielkiej odległości między nami, nie myśleć o nim jak o chłopaku. PRZYJACIEL.

Odsunął się i spuścił nisko głowę jakby był zawstydzony. Ja też byłam, zebrałam szybko swoje rzeczy i wyszłam.

1 komentarz:

  1. Powinnaś napisać książkę, takie to wciągające. Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń