Ocknęłam się, leżąc na zimnej betonowej posadzce. Głowa niezmiernie mnie bolała i nadal gwizdało mi w uszach od mocnego uderzenia. Faktem było to, że znajdowałam się w mojej szkole w Chicago. Od razu w oczy rzucał się mocny zielony kolor ścian i czuć było charakterystyczny zapach przypominający nieco świeże listki bazylii.
Szukałam wzrokiem mojego kumpla Davida. To z nim przyszłam do szkoły w środku nocy tylko po to by móc się chwalić spędzeniem nocy w opuszczonym budynku. Niestety teraz kiedy sobie przypominam jakiś facet nas zauważył i zaczął nas gonić. Pewnie od niego dostałam w głowę. Choć to nadal nie wyjaśnia braku obecności mojego przyjaciela. Powoli podniosłam się z podłogi i wstałam próbując złapać pion. Postanowiłam się przejść i go poszukać. Może poszedł zadzwonić po pomoc, albo nadal ucieka w obawie, że ktoś zadzwoni na policję.
W sumie wszystko wyglądało tak jak w ciągu dnia. Z nieszczelnych okien wpadało zimne powietrze, na suficie nawet w ciemnościach widać było zamalowany napis " NIE DLA SZKOŁY " namalowany czerwonym sprejem przez Davida w drugiej klasie a drzwi od klas były podrapane przez przedszkolaków. Wbiegłam głównymi schodami kierując się w stronę szkolnej stołówki. Nagle usłyszała ciche kroki dobiegające z korytarza piętro wyżej. Zdenerwowana i wystraszona, powoli poszłam wyżej sprawdzić kto oprócz mnie postanowił wybrać się na spacer po szkole. Stanęłam nieruchomo na ostatnim stopniu bacznie się rozglądając. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie było. Więc skąd wydobywały się kroki które wcześniej słyszałam? Odwracając się za siebie, kątem oka zauważyłam buty. Serce podeszło mi do gardła bo stojącą za moimi plecami osobą była moja mama. Nie myliłam się. Znajome srogie spojrzenie karcące mnie za kolejną ucieczkę z domu było bardzo przenikliwe. Już chciałam coś powiedzieć ale matka mnie uprzedziła.
- Wracamy do domu. NATYCHMIAST - powiedziała to niezmiernie spokojnie lecz słychać było nacisk na każde pojedyncze słowo. Wyszłyśmy wyjściem od kuchni, tym samym którym weszłam razem z Davidem. Na parkingu świeciły się światła czarnego BMW i8. W środku siedział tata czytający maila na swoim smartfonie. Gramolnie wsiadłam do samochodu zajmując środkowe miejsce z tyłu. Całą drogę do domu nikt się nie odezwał. W głowie układałam już kilka wersji mojej wymówki dlaczego znowu uciekłam ale w sumie to żadna nie brzmiała zbyt dobrze.
Tata zaparkował przed domem i natychmiast wysiadł głośno trzaskając drzwiami. Mama posłała mu nieco łagodzące spojrzenie co dla mnie oznaczało tyle że obydwoje są koszmarnie wściekli i mogę się domyślać awantury.
- Alison proszę jak wejdziemy do domu to nie idź do swojego pokoju bo chcielibyśmy z tobą porozmawiać - odezwała się mama. Oczywiście, znowu miałam rację. Otworzyła drzwi niosąc faję ciepłego powietrza. Weszłam zdjęłam kurtkę i zajęłam stanowisko w rogu kanapy w salonie.
- Nie bardzo wiemy co z tobą zrobić Ali, notorycznie uciekasz z domu i ignorujesz wszystkie kary i nasze nakazy. Zachowujesz się tak jakby nic do ciebie nie docierało! - podniósł głos tata siadając na bujanym foteli na przeciwko mnie.
- To nie..
- Teraz ja mówię! - przerwał mi zanim zdążyłam zaprotestować.
Kontynuował - Nie rozumiesz tego że wszystko co robimy, robimy z myślą o tobie i dla ciebie. Nigdy nie chcieliśmy żebyś myślała o nas źle ale powoli kończą nam się możliwe rozwiązania w związku z twoim wychowaniem. - głośno westchnął pocierając dłonią czoło.
- Myślę, że powinniśmy o tym porozmawiać jutro, teraz jest już późno i powinniśmy iść spać. - wtrąciła się mama. Wstałam i poszłam do pokoju, zakopałam się pod kołdrą pocierając zmęczone oczy. Nie miałam jakiś głębszych przemyśleń związanych z tą nocą. Dla mnie normalne było robienie rzeczy zakazanych. I tak wiedziałam że rodzice nie mogą mnie za to ukazać bo są na to za słabi. Zamknęłam więc oczy z myślą że rano będę miała masę nowych pomysłów na trochę rozrywki w tym szaroburym życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz