poniedziałek, 5 stycznia 2015

VIII

- Urządzacie imprezę beze mnie? - rozniósł się znajomy głos a do budynku pewnym krokiem wszedł Mike.
Automatycznie z miejsca poderwał się Nick i posłał mu lodowate spojrzenie.
- Nie jesteś tu mile widziany - warknął. - Skąd wiesz o naszej nowej miejscówce?
Te słowa widocznie go rozbawiły bo tylko prychnął śmiechem i usiadł obok jednej z koleżanek Lucy.
- Wiedziałem, że znajdę was w jakiejś obskurnej budzie - rozejrzał się w około. - ale proszę, spodziewałem się czegoś choć trochę lepszego...
Pewnie by kontynuował swoją wypowiedź gdyby nie dostrzegł mnie, skuloną między
Louisem a ścianą. Modliłam się żeby tu nie przyszedł, nie miałam ochoty toczyć z nim żadnych rozmów.
Teraz stał i przyglądał mi się. Nie umiem stwierdzić jaki miał wyraz twarzy, trochę zły, trochę obojętny, może smutny.
- Nie wiem jak wy, - odezwała się Ella - ale ja się zmywam.
Strzepnęła ramię Mika i razem z większością wyszła na zewnątrz. Teraz zostałam sama na kanapie z Lisą a przede mną stał Nick. Widziałam jak jego mięśnie pracują pod koszulką.
Moja koleżanka złapała go za ramię.
- Myślę, że ja też już powinnam wracać. Idziecie ze mną? - odwróciła się do mnie z przepraszającą miną.
- Ja chyba jeszcze chwilę zostanę. - nie miałam na to ochoty ale ucieczka z tej sytuacji byłaby tchórzostwem.
Chyba zdziwiłam tym nie tylko siebie. Teraz wszyscy się na mnie gapili jakby nie wierzyli własnym uszom.
- Na pewno? - spytał łagodnym głosem Nick.
Za wszelką cenę chciałam powiedzieć 'nie'
- Jasne. - ale jestem głupia. Nie było już odwrotu. Wszyscy wyszli, zostałam ja i chłopak którego próbowałam unikać od pierwszego spotkania. Jak na razie słabo mi to wyszło.
Ponownie usiadł na kanapie, tym razem zajmując miejsce obok mnie.
- Więc Ali słyszałem, że się tutaj przeprowadziłaś kilka dni temu. - odezwał się po dłuższym milczeniu.
- To dobrze słyszałeś. - starałam się być miła, choć usłyszałam gorzki smak w ustach przy wypowiadaniu tego zdania.
Przypatrywał mi się znów, ale nie dawał się zbyć.
- Dlaczego? Do naszej szkoły chodzą uczniowie niezwykle inteligentni albo uzdolnieni w zakresie poezji i muzyki. Co więc ty u nas robisz?
Czy on właśnie zasugerował mi że jestem tempa i nie mam prawa być super dzieckiem z przyszłością? Z każdą chwilą działał mi na nerwy jeszcze bardziej, aż czułam ciepło mojej krwi gdy krążyła w żyłach.
- Co sugerujesz?
- Nie obraź się ale nie wyglądasz na tutejszą dziewczynę. - odpowiedział.
No dobra starałam się ale chłopak mocno przeginał.
- To twoim zdaniem kim jestem? - zapytałam z drżącymi rękoma.
- Musisz mieć jakieś wpływy skoro się tutaj dostałaś. Albo kasy jak lodu, dziewczyny takie jak ty.. - wystarczy. Wstałam.
- Takie dziewczyny jak ja? Wypowiadasz się na mój temat nie mając pojęci kim jestem, skąd jestem i jaka jestem. A już na pewno nie pozwolę ci mówić że nie mogłam się tutaj dostać tak jak każdy. Uświadom sobie, że na nikim nie robisz wrażenia tym zachowaniem. - wybuchłam, każde słowo było przepełnione złością.
Sięgnęłam po torebkę i szybkim ruchem wyszłam.
- Ali! - krzyknął za mną Mike.
Ale nie obchodziło mnie to. Podążałam prostą drogą domu.

 Już w domu zapytałam się wuja Stefana jak dostałam się do tutejszej szkoły.
Odpowiedział spokojnie, że nie dostarczył moich starych akt do szkoły ( w których można było znaleźć jedynie dwóje i piątkę z fizyki. ) dyrektorka zgodziła się mnie przyjąć ponieważ zapewnił ją że będę dobrą uczennicą.
Cieszyłam się z tego co powiedział, naprawdę chciałam zacząć wszystko od nowa, bez przeszłości. Udowodnię, że jestem dobra i zasługuję na to by się tutaj uczyć.
Po odrobieniu wszystkich lekcji poszłam wziąć prysznic. Kiedy weszłam powrotem do mojego nieziemskiego pokoju zauważyłam wyraźną sylwetkę jakiejś postaci za oknem, dokładnie przed moim balkonem. Lecz kiedy podbiegłam, żeby zobaczyć kto mnie podgląda ta osoba zniknęła. Tym razem na pewno mi się nie wydawało, ktoś tam stał, widziałam.
- Stefan? - zeszłam do salonu.
- Tak kochanie? - wyszedł powolnym krokiem z kuchni.
- Ktoś stał w twoim ogrodzie, przed moim balkonem i wydaje mi się, że mnie podglądał.
Mina wyraźnie mu zrzedła i zrobił się purpurowy. Zawiązał brązowy szlafrok i jak stał w swoich domowych kapciach tak w nich wybiegł. Zorientowałam się, że chyba nie ucieszyłam go tą wiadomością. Oparłam się o marmurowy blat w kuchni i postanowiłam poczekać na wujka.
Po dziesięciu minutach wrócił i wyglądał już lepiej.
- Myślę, że to któryś z twoich nowych kolegów. Obecnie nikogo nie ma i nie sądzę, żeby to się więcej powtórzyło. - przytulił mnie i zasiadł przed telewizorem jak gdyby nigdy nic.
Dawno nikt mnie nie przytulał, zdążyłam już zapomnieć jakie to miłe uczucie.
Wtedy sobie przypomniałam... Jak film przebiegły mi przed oczami wszystkie wydarzenia które kiedyś miały miejsce w moim sercu.
Kavin.
Słyszałam tylko to imię. Zły same zaczęły spływać mi po policzku. Wiedziałam jednak co muszę zrobić.
Z nocnej szafki wyciągnęłam różową pozytywkę.
W środku znajdowały się różne rzeczy, bransoletka którą dostałam na piąte urodziny, list od Davida z szóstej klasy i kilka innych pamiątek.
Wreszcie na samym dnie był czarny woreczek a w nim czerwone pudełko. Ostrożnie je otworzyłam a na pościel wypadła moja stara dobra żyletka.
Znowu to zrobiłam, nie było innego wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz