Zobaczyłam kątem oka że obaj mnie obserwują. Wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Lis i pędem wyszłyśmy z lekcji.
- Do łazienki. - koleżanka mnie naprowadziła na ostatnie miejsce do jakiego którykolwiek z nich mogłoby wejść.
- I jaki masz plan? - spytała.
Szczerze nie wiedziałam co zrobić. I Nick i Mike chcieli abym wzięła ich stronę, a byłam wściekła.
W kiblu koszmarnie śmierdziało, płytki były brudne a w jednej z umywalek leżał zwinięty w kulkę, zielony papier toaletowy.
- Co ma być to będzie, nie możemy się ukrywać.
Zaczerpnęłyśmy świeżego powietrza i ujrzałyśmy naszych kolegów czekających na nas przy schodach.
- Musimy pogadać. - powiedzieli jednocześnie.
- Nie mam ochoty z wami rozmawiać. Zachowujecie się dziecinnie! Nick - zwróciłam się w jego stronę - nie możesz mi mówić z kim się przyjaźnię, co robię i z kim.
- Przyjaźnisz? On nawet nie zasługuje żeby usłyszeć od ciebie "cześć" - przerwał mi więc go szybko uciszyłam. - Zamknij się.
Mike zaśmiał się pod nosem wystarczająco głośno bym tego nie pominęła.
- Takie to było zabawne? Próbujesz wszystkim tutaj zaimponować tym, że cię bronię? - umilkł a jego mina zrobiła się o wiele bardziej poważna. - Lubię was chłopcy, naprawdę ale chcę żebyście zrozumieli, że sama o sobie decyduję.
Zostawiłam ich w trójkę. Nie miałam już siły się użerać ani tłumaczyć, marzyłam o powrocie do domu.
Nareszcie wróciłam, to był naprawdę ciężki dzień. Za godzinę byłam umówiona z Lisą na boisku przy szkole. Mało czasu mi zostało więc tylko włączyłam na fula radio i ruszyłam coś ze sobą zrobić. Podkreśliłam rano zrobiony makijaż choć było mi przykro, że nikt nie zauważył go w szkole. Związałam włosy w luźną kitkę i przebrałam się z mundurku w jeansy i błękitną bluzę. Zdążyłam zjeść serek, minąć w drzwiach wujka i wyjść.
- Siemka - rzuciłam koleżance idącej z przeciwka.
Wyglądała o miliony lat świetlnych lepiej ode mnie. Pierwszy raz widziałam ją w rozpuszczonych włosach do tego zrobiła kreski które tylko podkreśliły jej duże piwne oczy.
- Cześć, cześć
Rozsiadłyśmy się wygodnie na sztucznej zielonej trawie patrząc jak kilku chłopaków gra w piłkę.
Rozległ się w oddali bardzo znajomy ton który właśnie przerwał nam w rozmowie.
- Nie poczekacie na mnie? - Mike.
Podbiegł do reszty swoich kumpli którzy tylko śmiali się i wskazywali na nas palcami. Lis patrzyła tylko po bokach próbując dalej kontynuować swoją wypowiedz. We mnie natomiast się zagotowało i wstałam czując na sobie te wszystkie idiotyczne uśmieszki.
- Mogę wiedzieć co jest takiego śmiesznego w naszej obecności? - warknęłam do pierwszego lepszego chłopaka.
- Co wy tu wgl robicie? - spytał Mike stojący obok.
- Nie twój interes? - zaczął popychać się z ziomkami - możesz się tak nie zachowywać?
- Przecież i tak mnie obronisz - puścił mi oczko.
- Przepraszam? Czy tobie się coś w główkę stało? - jaki miał tupet - może powinnam wziąć stronę Nicka.
- Powinnaś. Nie słyszałaś co o mnie mówią? - szepnął mi do ucha - panienki, chamstwo i cała reszta... to nie dla ciebie.
Wszyscy znowu zaczęli się śmiać a ja czułam jak robię się czerwona ze złości.
- Tak - zrobiłam długą przerwę zapełnioną kompletną ciszą - twoje damy na jedną noc. Udanego meczu.
Rzuciłam i obróciłam się napięcie. On nie był sobą, był kolesiem z boiska wśród swoich znajomych. Nie miałam prawa się wtrącać.
- Obrażalska jesteś lala? - krzyknął za mną któryś.
- Ależ skąd. - posłałam im na odchodnym promienny, sztuczny uśmiech.
Lisa odprowadziła mnie do domu ale nie chciała wchodzić na herbatę. Chyba popsuł się jej humor po tym całym zamieszaniu. Nieważne. Po zjedzeniu ze Stefanem kolacji, umyciu się już leżałam w swoim ukochanym łóżku. Nie mogłam zasnąć więc oglądałam rozgwieżdżone niebo nade mną. Było takie piękne, miliony świecących punkcików było tuż nad moją twarzą prawie mogłam ich dotknąć.
Nagle, zadzwonił mój telefon. Telefon o północy? Kto może o tej godzinie do mnie wydzwaniać?
Na ekranie pokazało się imię: Mike.
Wahałam się czy powinnam odebrać ale kto nie ryzykuje nie zyskuje. Z resztą aby dzwonić o tej godzinie musiał mieć jakiś dobry powód.
- Halo?
- Em hej... - powiedział cichym, spokojnym głosem. Swoim głosem. - te dziewczyny, damy na jedną noc to było dawno i nie prawda. Tak, byłem gnojkiem i wyrywałem dziewczyny i raniłem je. Ale już tego długo nie robię od przeszło roku bo bardzo tego żałuję. Plotki jednak pozostały, no i mój charakter... Nie chcę byś żałowała że mnie poznałaś i wolę abyś zapomniała, że mamy coś ze sobą wspólnego, dobrze?
Nie mogłam znaleźć odpowiednich słów do tego żeby opisać to co czułam. Tak jakby pomieszać smutek, rozgoryczenie, radość i wściekłość.
- Oszalałeś? Nie obchodzi mnie twoja przeszłość, liczy się to jaki jesteś teraz. A wiesz czuję, że tylko ty mnie naprawdę rozumiesz i nie mogę cię teraz stracić. I nie mów mi kolejny raz że powinnam trzymać się od ciebie z daleka. Nie masz podstaw aby tak twierdzić.
- Mam.
- To wytłumacz mi czemu jeszcze nie leże w twoim łóżku? czemu jeszcze mnie w sobie nie rozkochałeś i nie zraniłeś? Jestem aż taka okropna? czemu mam ochotę cię przytulić gdy cię widzę a nie uderzyć w twarz Mike?
- Nie chcę cię krzywdzić. Jesteś wspaniała i bardzo cię lubię... - głucha cisza. - Wiesz o co mi chodzi.
- Pozwól mi być twoim przyjacielem, ja nie odejdę.
- Wiem to. Nigdy nie miałem prawdziwego kogoś. Dziękuję... I przepraszam za dzisiaj.
- Nie gniewam się. Czy mogę już iść spać?
- Haha oczywiście. Ładnie ci w tych cieniach do powiek, dziewczęco.
Uśmiechnęłam się do słuchawki. To był taki nie odzowny ruch. Coś wspaniałego.
- Dobra zanudzam cię - śmiał się do telefonu - dobranoc.
Rozłączył się a ja wsunęłam się z powrotem pod kołdrę.
Jakieś dziwne uczucie przeszło całe moje ciało. Tylko jak to się fachowo nazywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz