Nie poszłam do domu. Miałam taki zamiar ale w połowie drogi uznałam, że głupio zrobiłam nie biorąc pomocy Nicka. Zachowałam się jak typowa ja, a przecież miałam nie być sobą! Usiadłam w parku prowadzącym do miejscy spotkania mojej klasy. Chciałam usiąść na ławce ale była cała mokra, listopadowe deszczyki wcale nie są takie fajne jak się wydają. Tylko w filmach są w nich romantyczne sceny pocałunku. Kto tak naprawdę chciałby całować się w zimnym deszczu, kiedy cała się trzęsiesz bo wiatr dostał ci się pod ubranie? Takie rzeczy tylko w Hollywood.
Nie wiedziałam co mam właściwie ze sobą zrobić, czułam się pusta. Nicość ogarnęła moje ciało. Tak jakbym nie istniała, jakbym nie miała duszy. Wszystko co zrobiła, powiedziałam wydawało mi się kompletnie bez sensu. Po co żyjesz?!
Zadawałam sobie pytania wchodząc nogą w kałużę. Czemu w tych filmach nie opisują takiego stanu jak mój? Pewnie tylko ja mam jakiś problem, którego inni nie rozumieją.
Nim się spostrzegłam byłam już w naszej kryjówce. Przewróciłam się na kanapę i wypuściłam ciężko powietrze.
Ustawiłam sobie budzik w telefonie żebym wyszła zanim reszta się tutaj zjawi.
Momentalnie zasnęłam.
- Co robisz? - zapytał czyjś cichy głos.
Odwróciłam się, wszędzie jednak było biało. Biała poświata nic więcej.
- Dlaczego o tym myślisz? - usłyszałam ponownie pytanie. - Proszę.
- O czym myślę? - błądziłam wzrokiem chcąc ujrzeć skąd dobiega głos.
Gdzieś w dali zauważyłam małą zieloną kropeczkę. Głos się nie odzywał więc postanowiłam iść i zobaczyć co kryje się dalej. Były to drzwi. Zielone, takie jak w sklepach meblowych.
Szarpnęłam za klamkę ale nie mogłam wejść.
- Żeby je otworzyć potrzebujesz klucza.
Obok mnie pojawił się mężczyzna. I to nie zwykły mężczyzna tylko dokładnie mój wujek Stefan.
Patrzył na mnie spokojnie.
- Dokąd prowadzą?
Uśmiechnął się. - Od szczęścia, za nimi kryją się rzeczy o jakich sobie nawet nie śniłaś, wieczny odpoczynek, radość, zdrowie, dobro. Wszystko. Ale nie można zobaczyć tego bez poświęcenia czegoś.
Dotknęłam złotej klamki.
- Jeśli przejdę przez te drzwi wszyscy będą mnie akceptować i rozumieć? Znajdę kogoś kto da mi poczuć się prawdziwą?
- Oczywiście.
Przygryzłam usta myśląc jak dostać się do klucza.
- Jak mogłabym otrzymać od ciebie klucz? - zapytałam.
- Są na ziemi osoby które cię kochają. Żeby dostać się do raju musisz sprawić by przestały o tobie myśleć. - spochmurniał, a jego głos zrobił się poważniejszy.
- Ktoś mnie kocha? Co zrobić by o mnie zapomnieli?
długo nic nie odpowiadał, schylił głowę, że ledwo widziałam jego twarz. W końcu się wyprostował i rzekł:
- Możesz umrzeć.
Zrobiłam krok do tyłu. Wujek rzucił się na mnie, przykładając ręce do mojej szyi. Brakowało mi tchu. Wtedy wszystko znikło.
- Dlaczego o tym myślisz? - kobiecy głos, jeszcze zabrzmiał ponownie.
- Ale o czym? O czym myślę?! - wykrzyczałam powoli wstając.
- O śmierci.
- Aaa! - otworzyłam oczy z przerażenia. To był tylko sen, to tylko mi się śniło.
- Przepraszam musiałem cię obudzić, zaczęłaś krzyczeć. - gwałtownie przekręciłam głowę w prawo. Na krześle siedział Mike. Zapomniałam na chwilę o dziwnej drzemce i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co ty tutaj robisz?
- Mógłbym się ciebie spytać o to samo, ale chyba znam odpowiedź. - uśmiechnął się w moim kierunku.
- W takim razie. ja już pójdę. - wstałam szybko i włożyłam szary, wełniany płaszcz.
- Przepraszam - nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
Czy Mike właśnie mnie przeprosił? PRZEPROSIŁ?
- Nie chciałem sugerować ci, że nie pasujesz do naszej szkoły. Myślałem, że jesteś taka jak Lucy. Że nie masz nic w głowie poza zakupami. Ale myliłem się. Naprawdę przepraszam. - miał piękne oczy, teraz kiedy nie patrzył na mnie wściekłym ani poirytowanym wzrokiem, mogłabym nawet powiedzieć, że jest przystojny. - Byłaś dzisiaj rewelacyjna.
- Rewelacyjna? Ośmieszyłam się tylko. A co do przeprosin, to luz, masz nauczkę na przyszłość. - nie chciałam być na niego zła, bądź co bądź mnie przeprosił. A rzadko się to zdarza.
Zabrałam torbę i telefon. Ruszyłam w stronę wyjścia, bo za niecałe dziesięć minut mieli być tu już wszyscy.
Na dworze znowu lało, zarzuciłam kaptur od bluzy i kuliłam się chcąc się trochę ogrzać.
- Hej! - z okna wychylił się Mike. - Też uważam, że są lepsze książki i wiersze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz