Lisa nie odstępowała mnie na krok. Spałyśmy u siebie nawzajem co drugi dzień, musiałam opowiedzieć jej cały przebieg wydarzeń z mojego życiorysu. Inaczej nigdy nie dałaby mi spokoju. Nick też interesował się mną bardziej niż do tej pory. Siedziałam z nim na prawie wszystkich zajęciach i codziennie odprowadzał mnie do domu upewniając się przy tym czy nie mam zamiaru zrobić czegoś głupiego.
Długo myślałam o tym co się stało. Wiedziałam, że to było złe ale nie mogłam zdecydować co bym teraz zrobiła gdybym miała możliwość zadecydowania o tym czy przeżyję.
Nie spałam w nocy analizując dokładnie każda sekundę mojego życia, stosunki z rodzicami, chłopakami. Może to ze mną jest coś nie tak? Może to wcale nie los sobie ze mnie zakpił tylko ja niszczę sobie samopoczucie.
A co do mojego przeżycia... Mike nie chodził do szkoły. Co więcej nikt nie miał z nim kontaktu. Z tego co powiedział mi lekarz jeszcze gdy byłam w szpitalu wywnioskowałam, że Mike zadzwonił na pogotowie, poczekał aż znajdę się w rękach specjalistów i uciekł. Zdążył jedynie powiedzieć jednemu z członków ekipy ratunkowej jaki lek wzięłam i że udało mi się przebudzić.
O nim myślałam jeszcze bardziej i dłużej niż o sobie.
Uratował mi życie.
Poszedł za mną tamtego dnia i nie pozwolił mi odejść. Nie mogłam zrozumieć dlaczego to zrobił. Najpierw mnie nie lubił, potem nagle było w porządku...
Miałam przed oczami jego obraz kiedy nachylał się nade mną z załzawionymi oczami. Tak jakby rzeczywiście się bał. Mike się bał. Bał się o mnie. Ta myśl nawet nie mogła przejść mi przez usta.
Ale teraz go nie było. Dziwne uczucie kiedy siedzę na lekcji a nikt nie podważa mojego zdania i nie przerywa mi w pół. Nie ma kogoś kto jadłby przy mnie swoje pyszne kanapki i kogoś kto by mnie uratował ponownie.
Siedziałam na matematyce w czwartkowe popołudnie. Zadania nudziły mnie bardziej niż zwykle choć lubiłam przedmioty ścisłe. Li pilnie robiła notatki i słuchała pana Browna. Ja natomiast obserwowałam spadające krople deszczu za oknem. Zaczęłam już podejrzewać, że cała zima będzie wyglądać tak jak teraz - mokro. Drzewa kołysały się na wietrze, wysoka sosna po drugiej stronie ulicy uginała się pod swoim ciężarem. Kilka osób siedziało na ławkach przed szkołą. " Ciekawe jaka jest teraz pogoda u mamy " pomyślałam wyobrażając sobie zaśnieżone dachy domów i ludzi ubranych w puchowe kurtki i ocieplane kozaki.
Zza moich zamyśleń wyrwała mnie grupka chłopaków przechodzących przez pasy. Zauważyłam pomiędzy nimi wysportowaną sylwetkę Mika. Chyba wyszedł z domu tak jak stał bez porządnego ubrania. Przypominał teraz zmokniętego psa. Jego ciemne włosy spadały mu na oczy. Dziwiłam się że wgl coś widzi.
I dopiero po chwili do mnie dotarło: " Matko, to Mike! Ten Mike którego szukam od tygodnia! "
Czekanie na dzwonek zdawało się jeszcze bardziej męczące i nie do zniesienia. Nie mogłam dopuścić żeby znowu mi uciekł. Nie tym razem, musiałam mu podziękować, musiałam go znowu zobaczyć, usłyszeć jego głos.
Wreszcie, zadzwonił długo oczekiwany znak mojej szansy.
***
Cześć ;) Wyjątkowo do was piszę bo koniecznie musicie zajrzeć na jednego bloga. Jest rewelacyjny i miałabym wyrzuty sumienia gdybym was o tym nie poinformowała. Byłoby mi też miło gdybyście zostawili mi jakiś komentarz czy wam się podoba to co piszę bo czasem nachodzą mnie wątpliwości.
Pozdrawiam ;)
A oto ten niesłychany blog, zajrzyjcie koniecznie - http://kiedy-zamykam-oczy-mysle-o-tobie.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz